Podróż na Ukrainę.

WP_20170506_17_31_26_Pro
                Wszystko zaczęło się 31 kwietnia kiedy zajęliśmy miejsca w pociągu. Byliśmy podekscytowani i przerażeni jednocześnie. Pełno nadziei oraz pełno obaw. Po 15 godzinach podróży pełnej emocji i rozmów wszystko się wyjaśniło.    

           
                 Granica. Sprawnie przeszliśmy przez granicę polsko-ukraińską i byliśmy już tam. Ukraina. Całkiem inny świat. 20m przejścia przez granicę przeniosło nas „w inny wymiar”. Dookoła kantory, stare samochody, pełno przekupek sprzedających co się da. Za tym całym zamieszaniem czekał na nas miły kierowca. Od razu się polubiliśmy. Śpiew, śmiech i w końcu dotarliśmy do szkoły w Drohobyczu.

                Wszyscy przestraszeni, wyszliśmy z autobusu i poznaliśmy, jak się później okaże, naszych przyjaciół. Zostaliśmy przydzieleni do rodzin i każdy poszedł w swoją stronę. Poznaliśmy naszych  kolegów, ich rodziców, dziadków i wspólnie z nimi pełni obaw i cali zawstydzeni zjedliśmy obiad. Po południu zaczęliśmy zwiedzanie Drohobycza. Usłyszeliśmy podstawowe informacje o tym mieście i tak zakończył się dzień pierwszy.

                Dzień drugi… hmm… nie wiem ile mogę o nim napisać. Dzień drugi to „dzień w rodzinach”. W tym dniu bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Wspólnie zorganizowaliśmy piknik nad jeziorem. Tam próbowaliśmy ukraińskich potraw i napoi. Braliśmy udział w różnych konkurencjach: siłowanie na rękę, podnoszenie belki, przysiady z drewnem. Po małych problemach udało się również rozpalić grill aby upiec ziemniaki. W takiej miłej atmosferze rozmawialiśmy, tańczyliśmy i śpiewaliśmy aż do wieczora.

                Środa zaczęła się bardzo wcześnie. O godzinie 8 wyjeżdżaliśmy do Lwowa. Wiele atrakcji. Każdy był pod wrażeniem. Mimo że to pełnoprawnie ukraińskie miasto to czuliśmy tam polskiego ducha. Dużo polaków, dużo ukraińców, tolerancyjne i przyjazne miasto. Życzliwość aż biła od ludzi. I zaczęliśmy zwiedzać… Kościół św. Jury, Uniwersytet, podziemia przez które przepływa rzeka, kościół ormiański, rynek, kryjówkę, dom legend oraz kawiarnie żydowską. I przyszedł czas na obiad, a po obiedzie każdy miał energię na resztę zaplanowanych atrakcji. Wysoki zamek pozbawił nas resztki sił. Wielka góra, tysiące schodów ale było warto. Na szczycie można było zobaczyć cały Lwów, coś pięknego. Po tak wielu atrakcjach mieliśmy chwilę dla siebie w galerii handlowej i następnie wróciliśmy do domu. Po powrocie spotkaliśmy się jeszcze na małej „biesiadce” i po chwili byliśmy już w domach.

                Czwartek. Spotkaliśmy sie w szkole aby wspólnie móc zwiedzić mury szkolne i dowiedzieć się czegoś o sposobie nauki w szkole. Bardzo podobało nam sie szkolne muzeum w którym udało nam sie znaleźć pamiątki po wcześniejszej wizycie szkoły z Gościna. Następnie braliśmy udział w warsztatach artystycznych. Tworzyliśmy ramki, kawałki „ciasta” a wszystkie ozdoby były oczywiście wykonane z papieru. Po zajęciach w szkole odwiedziliśmy delfinarium. Było fantastycznie. Nigdy wcześniej nie oglądaliśmy takiego widowiska siedząc w pierwszym rzędzie. Cali mokrzy wróciliśmy do domu aby zjeść obiad i się przebrać bo o godzinie 17 zaczynał się koncert „szkolne talenty”. Na koncercie nie zabrakło tańca, śpiewu ale coś co najbardziej chwyciło mnie za serce to patriotyzm płynący z każdego słowa, każdego nawet najmniejszego ruchu i każdego spojrzenia tak młodych ludzi. Kilka razy wszyscy ludzie obecni na sali wstali aby pokazać że pamiętają o tragicznych chwilach które miały niedawno miejsce i dalej mają na terenach Ukrainy. Nigdy wcześniej nie byłem bardziej pozytywnie zdziwiony. Gdy koncert dobiegł końca wszyscy poszliśmy na dyskotekę i doskonale się bawiliśmy.

                Niestety… w piątek o 8:30 jechaliśmy w góry. Gdy byliśmy na miejscu czekaliśmy na wąskotorówkę a następnie 4 godziny nią podróżowaliśmy coraz wyżej. Zatrzymywaliśmy się co jakiś czas aby spotkać partyzantów, zobaczyć wodospad lub napić się wody ze źródła.
Po powrocie zwiedziliśmy Klasztor w Goszowie i wróciliśmy do Drohobycza. Na miejscu spotkaliśmy się ze wszystkimi znajomymi z Ukrainy i razem spędzaliśmy czas aż do kolacji. W ten sposób minął piątek.

                Sobota była wyczekiwanym od początku dniem. Gra terenowa. Rywalizacja, adrenalina, praca w grupach. Tutaj mogliśmy popisać się znajomością Drohobycza i języka ukraińskiego. Następnie po wizycie w zoo wszyscy razem udaliśmy się na piknik.

                Niedziela zaczęła się niepewnie. Odwiedziliśmy dom dziecka gdzie były dzieci niepełnosprawne. Nie każdy wytrzymał w tym otoczeniu, niektórzy po prostu nie byli przygotowani na taką wizytę ale nikt nie odrzucił tych dzieci, nikt nimi nie gardził, mimo wszystko każdy znalazł w sobie na tyle odwagi aby się przywitać, powiedzieć dwa słowa i zrobić wspólne zdjęcie. Następnie zwiedzaliśmy Sambor i zmęczeni wróciliśmy do Drohobycza.

                Poniedziałek to najsmutniejszy dzień. Musieliśmy się pożegnać. Tak bardzo tego nie chcieliśmy. Nasze serca zostały na Ukrainie…dosłownie. Przyjaźnie, małżeństwa, nie brakowało niczego. Pełno kwiatów, śpiew, płacz, oświadczyny, podziękowania. To wszystko zostanie w naszej pamięci na długo.
               
                Dziękujemy za tak wspaniałą wycieczkę i mamy nadzieję że za rok również będziemy  mogli brać udział w tak doskonale zaplanowanej wymianie.

media-share-0-02-05-22f6649aea65d0b8b0764e377e0ac14489f4293016a527f1bff6de0269755df3-Picture

ZOBACZ GALERIĘ
                                                                                                                            

Przemek Gomulak kl. 1LS